11 marca 2019, 17:55
Jeszcze tylko wstawię pranie, Misia kaligrafuje, Nastka czyta historię, ok, zrobię obiad i umyję podłogę, wtedy wytnę fiszki i zrobię małą lekcję angielskiego... Ale mały krzyczy, a większy właśnie atakuje nocnik, więc za chwilę. Zgubiłam smoczek, gdzie jest telefon? Tylko to ogarnę, szybka kawa, ojejej kurier przyjechał, a mąż właśnie wychodzi do pracy i o coś pyta. Otwieram lodówkę, znalazłam w niej smoczek, włączam piekarnik i już. A nie, pełna pielucha...
Tak bywa. Częściej, niż bym chciała. I pytam się wtedy - kobieto, po co ci to było? Czy nie można spokojnie wysłać dzieci do szkoły i przedszkola, zrobić w tym czasie swoje, zabrać ze szkoły gotowe wyedukowane i najedzone produkty i żyć spokojniej?
To czas na głęboki oddech i szybkie podjęcie decyzji na nowo. Miłość zawsze jest decyzją, a tę podjęliśmy aby:
- nasze dzieci miały więcej nas i my więcej naszych dzieci,
- mieć świadomość ich wiedzy, umiejętności, a w tym trudności i kłopotów, którym możemy na czas zaradzić,
- zaoszczędzić naszym pociechom ich własny kawałek dzieciństwa,
- pracować w miłej, twórczej atmosferze, z arcyindywidualnym programem,
- wykorzystać w pełni potencjały: nasz - świetnych nauczycieli i naszych dzieci - wspaniałych uczniów,
- ... (miejsce na milion innych powodów, które z radością odkrywam każdego dnia).
Biorę głęboki oddech i wymyślam, jak pouczyć się historii, wspomagając się szydełkiem. A co!